Wyhaczyłam go w sklepie z holenderskimi meblami. Duży, bardzo, bardzo ciężki, mosiężny, z ciekawym, ażurowym zdobieniem przedstawiającym kobiety oplecione pnączami i kiściami winogron, niczym panny z winnicy w Księstwie Burgundii ( swoją drogą polecam Drouhin Laforet Pinot Noir Bourgogne – mniam!!!). Żyrandol posiada także 6 miejsc na świece ( które w letnie, gorące dni zmieniają swoje kształty hehe – patrz zdjęcie nr 3 ) Niestety zbiłam w czasie transportu oryginalny klosz…:-( i zastąpiłam go – tymczasowo oczywiście – zwykłym białym.
Przylgnęła do niego nazwa Dybuk…
P.S.
mój Dybuk okazał się przerobioną lampą naftową z przełomu XIX i XX wieku. Sądziłam, że to holenderska, stylizowana na starą, lampa z lat 60/70-tych XX w. jakich wiele, a tu proszę, taka niespodzianka!! Pora poszerzyć wiedzę na temat magii lamp płominiowych.
Poddałam go delikatnej zmianie tak żeby pasował do wystroju poddasza


taki był przed liftingiem


Zostaw Komentarz